Wraz z Liamem kierowaliśmy się na północ stanu Washington aby przejechać Kanadę i dotrzeć do gór Denali. Postanowiliśmy tak ze względu na mnie. On chciał abym znowu mogła zobaczyć się z rodziną. nie wiedziałam gdzie oni teraz są, gdzie mieszkają, co robią.
Liam zabrał ze sobą 2 plecaki: jeden zawierał żywność, drugi zaś potrzebne artykuły higieniczne. Ja w moim wiozłam nasze ubrania oraz mapę, kompas i tym podobne rzeczy. gdy odjechaliśmy sprzed szpitala mój chłopak znalazł jakąś przyboczną drogę oddaloną od naszego miasteczka o jakieś 5 km gdzie się zatrzymaliśmy. Był początek lipca, noc była jak narazie ciepła.
-Musimy za najwyżej godziną wyruszyć. Nadal jesteśmy za blisko Forks. Rano zauważą że mnie nie ma i się zaczną niepokoić.- oznajmiłam mu po kilkunastu minutach
-Spokojnie, mam wszystko zaplanowane.- odrzekł siadając koło mnie, bowiem jeszcze przed chwilą poprawiał coś w naszych rowerach. Pomyślałam że już pół roku jesteśmy razem. Nasz związek jest zupełnie inny niż wszystkie inne. Niektóre paty rozpadają się po takim czasie, a my nadal trwamy przy sobie. Zaczął rozpinać guziki mojej koszulki
-Co robisz, głuptasie? -zapytałam. A on w odpowiedzi przytulił mnie mocno do siebie pokazując jak bardzo mnie kocha. Pocałowaliśmy się i jednocześnie on mnie przewrócił na plecy. Kątem oka widziałam nasze "pojazdy". (Potem wiadomo co się stało -dop. aut.). Zasnęliśmy splatając się. Oboje byliśmy przykryci lekkim kocem., a nasze ubrania leżały niedaleko. Oboje pokazaliśmy sobie jak bardzo się kochamy.. Gdy otworzyłam oczy blask słońca poraził mnie swoją jasnością.Wszystko wokół mnie było tak jak zapamiętałam.Tylko że Liam stał przy naszych dwókołowcach coś przy nich grzebiąc. Powoli zaczęłam się ubierać,a następnie podeszłam do niego. Zauważył jakiś cień pewnie nad sobą i zrozumiał że stoję zaraz za nim. Obrócił się do nie tak że nasze twarze znalazły się bardzo blisko siebie i przylgnęliśmy do siebie na chwilę.
-Co robisz?- zapytałam trochę zasapana
-Całuję moją ukochaną
-Miałam na myśli rowery- odrzekłam z sarkazmem- Musimy jechać. Daj mi coś do zjedzenia na drogę zanim nas zima zastanie- kontynuowałam. Według mnie było śmieszne to co powiedziałam, ale on nie zmienił wyrazu twarzy. Może się trochę zasępił ale próbował to przede mną ukryć. Miałam nadzieję że mu to przejdzie więc o nic go nie pytałam. Tymczasem on mi podał jakąś kanapkę i ruszyliśmy się z miejsc.
Minął miesiąc od naszego nieszczęsnego wyjazdu. Nienawidziłam szczerze Forks, ale nie także. Teraz jestem bardzo szczęśliwa, bo mam przy sobie najukochańszą osobę pod słońcem. Cały czas zastanawiam się nad czym on się zastanawia kiedy jest nieobecny przy mnie duchem. Czy tęskni za Miriam - swoją mamą? Niekiedy żałowałam swojej decyzji, mogłam zostać w Forks. Charlie pomógłby mi.
Przepraszam że taki krótki i beznadziejny. Chciałam go dodać jak najszybciej bo teraz będę troche poprawiać w szkole ;/ Komentujcie ;)