25.08.2003r. ok. 19:00
Gdy miesiąc temu zemdlałam na ulicy znalazła mnie przypadkowa kobieta i zadzwoniła po pogotowie. W szpitalu dowiedziałam się że mój koszmar sprzed 5 lat powrócił. Białaczka. Po tylu lekach i chemioterapiach została uśpiona ale nie na długo. Po ostatnich wydarzeniach: stresie, zmianie klimatu nie było odwrotu. Od tamtego czasu leżę na OIOM-ie, podłączona do kroplówek z prochami przeciwbólowymi. Samo oddychanie sprawia mi ból. Rodzice są przy mnie, ale to nie ich teraz potrzebuję najbardziej. Oczywiście nie powiem im że się zakochałam, bo pd razu zaczęłyby się gadki typu : ''jesteś w ciąży'' albo ''zabezpieczacie się?''. Nie widziałam Liama od czasu gdy przyszedł do domu Renee. muszę mu powiedzieć co do niego czuję.
Charlie wyremontował już poddasze jego domu i po wyjściu ze szpitala miały już na mnie tam czekać wszystkie moje rzeczy. Powinnam już zasypiać, ale leki nie robiły swojego. Mój ból niekiedy przez nie nawet się zwiększał. Chciałabym teraz leżeć w domu, gdzie nic by już mnie nie bolało. Domu przepełnionego miłością, a nie nienawiścią. Po długich rozmyślaniach w końcu zasnęłam zmęczona.
Następnego dnia rano, ok. 9:00
-Dzień dobry, panno Swan- powiedział dr. Grenady na porannym dyżurze.- mam dla ciebie wypis
-W końcu- oznajmiłam uradowana
-Rodzice czekają na korytarzu. Mogą wejść?- zapytał
-Tak, oczywiście
-To ja idę do kolejnych pacjentów- zakomunikował naszej trójce (mnie. Charliemu i Sue)
-Jak dobrze że już będziesz w domu. Zobaczysz spodoba ci się twój nowy pokój.- rzekł mój tata uradowany
-Pomogę ci się przebrać- zaoferowała się Sue
-To ja idę jakieś dokumenty podpisać
Załatwianie wszystkiego zajęło nam trochę czasu, bo siedzieliśmy w szpitalu di południa. Seth skakał z radości gdy przyjechaliśmy do domu. Leah trzymała się na dystans, ale się do mnie uśmiechnęła. Potem przyszedł czas na mój pokój. Był bardzo jasny, ściany były pomalowane na blady niebieski kolor. Od razu przypadł m do gustu
-I jak podoba ci się?- zapytał Seth
-Jasne, że tak. Dziękuję- zwróciłam się do rodziców.
-Pomagałem w remoncie- pochwalił się młody
-Urodzony budowlaniec
-Tak- zażartował.
-Zostawmy Amy samą, niech się rozpakuje, rozgości- oznajmiła Sue
-Pomogę ci, będę ci podawać ubrania a ty je układaj w szafkach- zaproponowała Leah
-Ok- odrzekłam jej z uśmiechem
-Seth jest bardzo optymistycznie nastawiony do świata
-Tak, on już tak ma
-A jak wam się układa w rodzeństwie?
-Kłócimy się, często nawet. ale rodziny się nie wybiera. Mam nadzieję że z tobą będę mogła się zaprzyjażnić
-Jasne że tak. Mogę cię o coś spytać?
-No bo Seth ciągle się śmieje, jest radosny. A Ty? Czemu jesteś taka przygnębiona?
-Sam ze mną zerwał ostatnio- zaczęła płakać
-Nie płacz. Jak nie ten to inny. On nie był ciebie wart. Zasługujesz na kogoś kto zawsze będzie przy Tobie, będzie dla ciebie oparciem.
-Dzięki siostrzyczko. A jaka była twoja adoptowana rodzina?
-Cullenowie? Tęsknię za nimi. Bardzo. Ostatni raz rozmawiałam przez telefon z moją siostrą Alice. Oni mnie kochali, a ja ich tak po prostu zostawiłam- smutno mi się zrobiło na ich wspomnienie.
-Nie smuć się. Chodź, mama już napewno zrobiła obiad.
-Ok, tylko torby trzeba też gdzieś upchnąć.
-Pod łóżko proponuje- zrobiłam jak powiedziała i zaczęłyśmy schodzić po schodach. Ale mój telefon znów zaczął dzwonić. Spojrzałam na wyświetlacz, nie znałam numeru. Ale gdzieś go już widziałam
-Hej, Amy. Tu Al. Dawno nie gadałyśmy.
-Tak, bardzo. Musisz mi wszystko wyjaśnić.- odrzekłam wychodząc w ciepły sierpniowy wieczór.
-Amy, musisz coś wiedzieć. Nie mogę się z Tobą kontaktować. Carlisle powiedział że tak będzie dla ciebie lepiej.
-Lepiej? Jeżeli się zabije to też będzie lepsze od kontaktowania się ze mną???!!!
-Uspokój się. Ciekawi cię pewnie co zobaczyłam miesiąc temu, prawda?
-Tak
-Jak leżałaś w szpitalu. pobita. Przez Sue. Przepraszam muszę kończyć.
-Alice, jak to? Ona nie jest taka. Nigdy by mi czegoś takiego nie zrobiła. Chociażby dla Charliego.- połączenie znów się urwało. Mam nadzieję że chociaż mnie wysłuchała do końca. Ale nie wiedziałam jak zinterpretować całą tą rozmowę. czy Cullenowie mnie nienawidzą? Czy Sue mogła być taka? Nie znam jej za dobrze przecież. Zabolało mnie to. muszę iść do domu, bo rodzice zaczną się niepokoić. Pózniej sobie wszystko przemyślę, na spokojnie. Schowałam telefon do kieszeni spodni. Skierowałam się w kierunku domu. Nawet nie zauważyłam że się oddaliłam od domu.
Taki urodzinkowy rozdział. Wczoraj skończyłam 17 lat ;) Komentujcie. przepraszam że taki krótki. Chciałam go dodać jak najszybciej ;D
piątek, 21 lutego 2014
środa, 19 lutego 2014
Rozdział V- chłopak
Około roku później
Tak jak to przewidziała Alice w końcu przeprowadziłam się do Forks za namową biologicznych rodziców. Jak na razie mieszkam u Renee bo mój ojciec specjalnie musiał wyremontować poddasze abym miała swój pokój. Zabrałam prawie wszystkie rzeczy z mojego starego domu: laptop, ubrania, dosłownie wszystko. Czuję pustkę, że nie ma Cullenów przy mnie. Brakuje mi dźwięcznego śmiechu Alice, tubalnego Emmetta, zakupów z Rose i Bree, komentarzy na temat sportu Rileya i Jazza. Ale najbardziej rodziców: Carlisle'a i Esme. Zawsze mnie wspierali bez względu nas okoliczności.
Gdy mieszkałam w Denali chłopak który przyśnił mi się pierwszej nocy po powrocie do domu od tamtego czasu śnił mi się co noc. Jak gdyby to on namawiał mnie do przeprowadzki. Co noc ten sam sen i ta sama sceneria.
Około pół roku po mojej reemigracji tato opowiedział nam historię Belli, jak się dowiedziałam mojej siostry. Ze względu na mój stan nie chciał tego robić ale go przekonałam.
-Spotkaliśmy ją gdy mieszkaliśmy poniekąd w Ameryce Południowej- opowiadał- Była człowiekiem, w zaawansowanej ciąży. był to około 7 miesiąc. zobaczyłem ją w szpitalu, szła na badanie USG. kilka tygodni później znalazłem ja na obrzeżach miasta. Wyczułem krew. Leżała zakrwawiona, a na szyi miała ślad po ugryzieniu wampira. Przemiana jeszcze się nie zaczęła, ale była blisko.Dziewczyna zaczynała krzyczeć. Nie moglem nic zrobić, oprócz uratowania dziecka. Ale dziecko też miało w swoim krwioobiegu jad. trwało w letargu dopóki matka się nie wybudziła. Renesmee była pół-człowiekiem, pół-wampirem i nie groziła nam interwencja Volturi. Zadzwoniłem po Esme i Edwarda aby do mnie przybiegli pomóc. Esme zabrała małą do domu, a my wzięliśmy Bells na polowanie. Jak się później okazało ona była wcześniej zakochana w nim ale to uczucie było krótkotrwałe, po przemianie zniknęło. Tylko to wszystko rozdzieliło naszą rodzinę. Kilka miesięcy przed odejściem spotkali Jacoba we trójkę gdy byli na polowaniu. Był w postaci wilka. od razu widział tylko Nessie. Został z nią, a później także uciekł. -dokończył. Teraz nikt nie był taki sam, Bree i Riley powiedzieli że idą do swoich pokojów. A nasza rodzina wampirów przypominała teraz bardziej posagi niż ludzi. Moi bracia oddali się swojej ulubionej rozrywce- zakładzie. Ja poszłam w ślady mojego ludzkiego rodzeństwa. Miałam zamiar przeczytać zaległą lekturę. Ale za mną poszedł Carlisle i usiadł na krześle które stało koło mojego biurka. Chyba miał mi coś ważnego do zakomunikowania...
-Nie możesz ich cały czas ignorować- zaczął kolejny raz o tym samym
-To moja sprawa co ja z tym zrobię
-Amy....
-Przestań, bo nie chce mi się po raz kolejny tego wysłuchiwać. Jeżeli mnie zostawili gdy byłam mała to co zrobią teraz?
-Oni się zmienili.
-Nie wiesz tego. A jeżeli już to na gorsze.
-Wiesz dobrze że nie poddadzą się tak szybko. A jak będą chcieli cie porwać
-To coś wymyślę. A poza tym to wiem jak o siebie zadbać
Oboje nie dawaliśmy za wygraną. Siedziałam właśnie w jednym z pustych pokoi mojej biologicznej matki. Przypomniały mi się wszystkie głupie sprzeczki z moją rodziną, wszystkie zabawy i żarty chłopaków. Podczas ostatnich kilku lat spotykałam się wielokrotnie z Sue, Ale moje rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. Nie wiedziałam kto to może być. Otworzyłam je. Przed nimi stał ciemnowłosy chłopak, podobny do mojego brata- Edwarda. Musiałam zadrzeć głowę aby zobaczyć jrgo twarz. Był wysoki, wyższy ode mnie o głowę
-Cześć, jestem Liam Bewley. będziemy sąsiadami-przywitał się z szelmowskim uśmiechem na twarzy
-Hej, Amy Cullen. Wejdziesz?
-Jasne, Cullen?
-Tak. wolę używać nazwiska moich adoptowanych rodziców.
-I jak ci się podoba w Forks?
-Podobno jest deszczowo, nie lubię takiej pogody. Kocham słońce, choć nie lubię gdy jest parno- uśmiechnęłam się nieśmiało
-Chcesz coś do picia może?- zapytałam z grzeczności
-Nie, dziękuję- odrzekł. Nagle rozdzwonił się mój telefon. Nie wiedziałam kto to. numer na wyświetlaczu nic mi nie mówił.
-Przepraszam, muszę odebrać
-Ok, zaczekam- powiedział. po czym wyszłam do kuchni i odebrałam
-Amy? To ty?
-Alice? Zmieniłaś numer? Coś się stało?
-tak, miałam wizję na temat tego chłopaka i ciebie. Nie możesz z nim być. Bo już nie będzie odwrotu
-Jak to? Dlaczego? Al, co widziałaś?- przypomniał mi się mój sen sprzed roku. Czy to jednak prawda? W słuchawce zaległa głucha cisza. Moja siostra miała wizję. Po minucie zaczęłam się niepokoić. I połączenie się urwało. Gdy wbiegłam do salonu Liam akurat wychodził bo jego mama potrzebuje pomocy.
-To do zobaczenia
-Tak, tak. na razie- potem próbowałam się dodzwonić do chochlika ale nic z tego. Włączała się poczta głosowa. Postanowiłam że się przejdę. Idąc wzdłuż ulicy nadal się zastanawiałam co Alice mogła zobaczyć. Po kilku minutach zaczęło mi się kręcić w głowie i póżniej była już tylko ciemność. Chyba zemdlałam. Genialnie.....
Oto nowy rozdział. Proszę komentujcie. To jest motywacją dla mnie. Inaczej zawieszę tego bloga ....
przyjmuję nawet hejty
Tak jak to przewidziała Alice w końcu przeprowadziłam się do Forks za namową biologicznych rodziców. Jak na razie mieszkam u Renee bo mój ojciec specjalnie musiał wyremontować poddasze abym miała swój pokój. Zabrałam prawie wszystkie rzeczy z mojego starego domu: laptop, ubrania, dosłownie wszystko. Czuję pustkę, że nie ma Cullenów przy mnie. Brakuje mi dźwięcznego śmiechu Alice, tubalnego Emmetta, zakupów z Rose i Bree, komentarzy na temat sportu Rileya i Jazza. Ale najbardziej rodziców: Carlisle'a i Esme. Zawsze mnie wspierali bez względu nas okoliczności.
Gdy mieszkałam w Denali chłopak który przyśnił mi się pierwszej nocy po powrocie do domu od tamtego czasu śnił mi się co noc. Jak gdyby to on namawiał mnie do przeprowadzki. Co noc ten sam sen i ta sama sceneria.
Około pół roku po mojej reemigracji tato opowiedział nam historię Belli, jak się dowiedziałam mojej siostry. Ze względu na mój stan nie chciał tego robić ale go przekonałam.
-Spotkaliśmy ją gdy mieszkaliśmy poniekąd w Ameryce Południowej- opowiadał- Była człowiekiem, w zaawansowanej ciąży. był to około 7 miesiąc. zobaczyłem ją w szpitalu, szła na badanie USG. kilka tygodni później znalazłem ja na obrzeżach miasta. Wyczułem krew. Leżała zakrwawiona, a na szyi miała ślad po ugryzieniu wampira. Przemiana jeszcze się nie zaczęła, ale była blisko.Dziewczyna zaczynała krzyczeć. Nie moglem nic zrobić, oprócz uratowania dziecka. Ale dziecko też miało w swoim krwioobiegu jad. trwało w letargu dopóki matka się nie wybudziła. Renesmee była pół-człowiekiem, pół-wampirem i nie groziła nam interwencja Volturi. Zadzwoniłem po Esme i Edwarda aby do mnie przybiegli pomóc. Esme zabrała małą do domu, a my wzięliśmy Bells na polowanie. Jak się później okazało ona była wcześniej zakochana w nim ale to uczucie było krótkotrwałe, po przemianie zniknęło. Tylko to wszystko rozdzieliło naszą rodzinę. Kilka miesięcy przed odejściem spotkali Jacoba we trójkę gdy byli na polowaniu. Był w postaci wilka. od razu widział tylko Nessie. Został z nią, a później także uciekł. -dokończył. Teraz nikt nie był taki sam, Bree i Riley powiedzieli że idą do swoich pokojów. A nasza rodzina wampirów przypominała teraz bardziej posagi niż ludzi. Moi bracia oddali się swojej ulubionej rozrywce- zakładzie. Ja poszłam w ślady mojego ludzkiego rodzeństwa. Miałam zamiar przeczytać zaległą lekturę. Ale za mną poszedł Carlisle i usiadł na krześle które stało koło mojego biurka. Chyba miał mi coś ważnego do zakomunikowania...
-Nie możesz ich cały czas ignorować- zaczął kolejny raz o tym samym
-To moja sprawa co ja z tym zrobię
-Amy....
-Przestań, bo nie chce mi się po raz kolejny tego wysłuchiwać. Jeżeli mnie zostawili gdy byłam mała to co zrobią teraz?
-Oni się zmienili.
-Nie wiesz tego. A jeżeli już to na gorsze.
-Wiesz dobrze że nie poddadzą się tak szybko. A jak będą chcieli cie porwać
-To coś wymyślę. A poza tym to wiem jak o siebie zadbać
Oboje nie dawaliśmy za wygraną. Siedziałam właśnie w jednym z pustych pokoi mojej biologicznej matki. Przypomniały mi się wszystkie głupie sprzeczki z moją rodziną, wszystkie zabawy i żarty chłopaków. Podczas ostatnich kilku lat spotykałam się wielokrotnie z Sue, Ale moje rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. Nie wiedziałam kto to może być. Otworzyłam je. Przed nimi stał ciemnowłosy chłopak, podobny do mojego brata- Edwarda. Musiałam zadrzeć głowę aby zobaczyć jrgo twarz. Był wysoki, wyższy ode mnie o głowę
-Cześć, jestem Liam Bewley. będziemy sąsiadami-przywitał się z szelmowskim uśmiechem na twarzy
-Hej, Amy Cullen. Wejdziesz?
-Jasne, Cullen?
-Tak. wolę używać nazwiska moich adoptowanych rodziców.
-I jak ci się podoba w Forks?
-Podobno jest deszczowo, nie lubię takiej pogody. Kocham słońce, choć nie lubię gdy jest parno- uśmiechnęłam się nieśmiało
-Chcesz coś do picia może?- zapytałam z grzeczności
-Nie, dziękuję- odrzekł. Nagle rozdzwonił się mój telefon. Nie wiedziałam kto to. numer na wyświetlaczu nic mi nie mówił.
-Przepraszam, muszę odebrać
-Ok, zaczekam- powiedział. po czym wyszłam do kuchni i odebrałam
-Amy? To ty?
-Alice? Zmieniłaś numer? Coś się stało?
-tak, miałam wizję na temat tego chłopaka i ciebie. Nie możesz z nim być. Bo już nie będzie odwrotu
-Jak to? Dlaczego? Al, co widziałaś?- przypomniał mi się mój sen sprzed roku. Czy to jednak prawda? W słuchawce zaległa głucha cisza. Moja siostra miała wizję. Po minucie zaczęłam się niepokoić. I połączenie się urwało. Gdy wbiegłam do salonu Liam akurat wychodził bo jego mama potrzebuje pomocy.
-To do zobaczenia
-Tak, tak. na razie- potem próbowałam się dodzwonić do chochlika ale nic z tego. Włączała się poczta głosowa. Postanowiłam że się przejdę. Idąc wzdłuż ulicy nadal się zastanawiałam co Alice mogła zobaczyć. Po kilku minutach zaczęło mi się kręcić w głowie i póżniej była już tylko ciemność. Chyba zemdlałam. Genialnie.....
Oto nowy rozdział. Proszę komentujcie. To jest motywacją dla mnie. Inaczej zawieszę tego bloga ....
przyjmuję nawet hejty
Subskrybuj:
Posty (Atom)