środa, 12 marca 2014

Rozdział 7 - Udręka i rozczarowanie

Ok. pół roku później, ferie wiosenne

      Alice nie odezwała się po swoim ostatnim telefonie pół roku temu. Wielokrotnie próbowałam się z nią skontaktować ale bez skutku. Wiedziałam że wszyscy Cullenowie już się wyprowadzili z Denali, a ja nie miałam ich obecnego adresu. E-maile nigdy nie dochodziły, a telefony zawsze mieli wyłączone albo włączała się poczta głosowa. Tęskniłam niekiedy za nimi.
Teraz rozpoczęłam nowy rozdział w swoim życiu, ale nigdy nie zapomnę poprzedniego. Co dzień budziłam się z uśmiechem na ustach, bo wiedziałam że niedługo go zobaczę. Jestem szczęśliwie zakochana. A on to uczucie odwzajemnia. Od samego przyjazdu tutaj napotykaliśmy się na siebie. Na ulicy, w sklepie, przychodził do mojego domu, odwiedzał mnie w szpitalu. 3 miesiące temu w końcu zadał to pytanie na które tak długo czekałam. Od razu się zgodziłam. Jak ja go kocham. Mój Liam ;)  Teraz siedzimy u niego w domu, w salonie. Objął mnie opiekuńczo ramionami. Nie zasługuję na niego, on tyle razy udowodnił że mnie kocha, a ja?
-Kocham cię- powiedziałam
-Ja ciebie bardziej- odrzekł i pocałował mnie we włosy
-Pamiętasz jak powiedzieliśmy naszym rodzinom że jesteśmy razem?
-Nigdy nie zapomnę wyrazu ich twarzy
-Sue ma cały czas do mnie żal o to że jestem zakochana w tobie. Chciałaby żeby Leah była na moim miejscu. Ale ona życzy nam szczęścia
-Nie przejmuj się swoją macochą. Jakby co to zamieszkasz u mnie
-Naprawdę bym mogła
-No pewnie. A poza tym nie powiedziałaś mi co takiego ci robi.
-Nie chcesz wiedzieć
-Myślałem że nie mamy przed sobą żadnych tajemnic. Powiedz mi, proszę- powiedział patrząc mi w oczy
-Żebyś później nie żałował. Wszystko się zaczęło jak wróciłam ze szpitala. Przed tym jeszcze była dla nie miła. Ale jakoś przed naszym rozpoczęciem związku- oboje się uśmiechnęliśmy- uderzyła mnie. Wtedy zwierzyłam jej się co do ciebie czyje. Powiedziała żebym zostawiła cię dla Leah, bo to ona ma być z tobą a nie ja. Poleciały też wyzwiska. Oczywiście nikt tego nie widział. Nie było też śladu. Od tamtej pory albo mnie wyzywa albo bije. Ja się jej boję Liam- rozpłakałam się a on przytulił mnie do swojej szerokiej piersi.
-Pamiętaj żę zawsze możesz przyjść ze wszystkim do mnie- oznajmił nadal przytulając mnie do siebie
-Kocham cię
-Ja ciebie też słońce moje- siedzieliśmy tak spleceni dopóki mama Liama - Miriam nie przyszła. Czyli do ok. 14.00. Musiałam pójść do domu, ale nie miałam jakoś ochoty. Odwiedziłam za to Renee.
-Cześć mamo- przywitałam się. Siedziała na leżaku, z tyłu domku, koło ogródka.
-Hej kochanie- powiedziała słabym głosem
-Mamo co ci jest? Jesteś na coś chora?
-Wiesz przecież że białaczka jest genetycznie coś tam, prawda? A Charlie jest zdrów jak ryba. To pzreze mnie chorujesz
-Białaczka cię zabije- odrzekłam słabym, płaczliwym głosem. - Czemu nic mi wcześniej nie powiedziałaś?
-Nie chciałam cię martwić. A poza tym była uśpiona. Nie byłaś u mnie 2 miesiące. Po twoim ostatnim wyjeżdzie zemdlałam i Phil zabrał mnie do szpitala. Dopiero od 2 tygodni jestem w domu.
-Tak bardzo mi przykro
-Nie martw się, nie jestem młoda to prawda. Ale dam radę.
-Gdzie Phil?
-W domu, chodzi gdzieś tam
-Za chwilę przyjdę, ok? Tylko nigdzie się nie ruszaj
-Dobrze, wróć zaraz- odrzekła. Ja weszłam do domu i skierowałam się w stronę schodów. Postanowiłam odwiedzić mojego ojczyma.
-Cześć Phil. Fajnie że opiekujesz się Renee- walnęłam prosto z mostu
-Hej młoda. Musiałem coś tylko sprawdzić
-czy ty nie rozumiesz że ona umiera?! Nie widzisz w jakim ona jest stanie?! Ślepy jesteś czy co? Tak bardzo ją kochasz że chcesz żeby umarła?!!
-Uspokój się bo usłyszy. I nie podważaj naszej miłości, bo nie ręczę za siebie. Dla niej już nie ma ratunku, został jej góra miesiąc życia. Chemia i naświetlania nie pomogły. Na przeszczep też już za pózno. A ja po prostu nie wiem co zrobić
-To chociaż spędzaj z nią jej ostatnie chwile. Niech te dni będą najszczęśliwszymi w jej życiu. To chyba możesz zrobić, co?- rozpłakałam się i wybiegłam z domu. Drogę do Charliego pokonałam biegiem, a były to 3 km. Cały czas szlochałam. Moja matka umiera, co ja mam zrobić? W kuchni byli wszyscy domownicy, ja wbiegłam do swojego pokoju i zakluczyłam go. Położyłam się na łóżku i zaczęłam płakać w poduszkę. Co ja zrobię gdy zabraknie Renee? Ja przecież tak bardzo ją kocham
-Amy, co się stało?- usłyszałam głos mojej siostry za drzwiami. Martwiła się o mnie - otwórz drzwi, proszę
-Nie- odrzekłam płaczliwym głosem. Ale po 15 minutach uspokoiłam się na tyle żeby móc ją wpuścić. Po tym znowu skuliłam się na łóżku.
-Co się stało?- zapytała z troską w głosie. Nie odpowiedziałam- Będę tu siedzieć dopóki mi nie powiesz- kontynuowała. Ja na to wzruszyłam ramionami tylko. Usiadła obok mnie i przytuliła. Znów się rozpłakałam.
-Renee...umiera- wyjąkałam- Ma ... białaczkę. Tak jak ja- żadna z nas nic więcej już nie mówiła. Leah rozumiała mnie. Gdy się ściemniło zasnęłam. Na szczęście nic mi się nie śniło. Obudziłam się jak było jeszcze ciemno. Budzik wskazywał 6:00. Wyszukałam czyste ubrania i poszłam do łazienki. Ubrana w sportowy dres wyszłam z domu aby pobiegać jak od niedawna miałam zwyczaj. Do domu wróciłam o 7:30. Wszyscy oprócz taty siedzieli przy kuchennym stole. Posłałam im lekki uśmiech i wróciłam do siebie.
-Amy, mogę wejść?- usłyszałam głos Setha zza drzwi.
-Jasne, chodż
-Paul zaproponował na jutro wyjazd do Seattle. Leah jedzie z nami. Chcesz też?
-A mogę zabrać Liama?
-Ok, czyli jedziesz?
-Pewnie.
Jego pogoda ducha poprawiła mi nastrój. Jutrzejszy dzień zapowiadał się świetnie. Już się nie mogę doczekać. Wszystkie moje troski poszły na chwilę w zapomnienie. Tylko nie wiedziałam co Sue knuje i że może już nie być odwrotu...




Rozdział z dedykacją dla ALICE SPENCER. Wiem, że była dosyć długa przerwa ale nie miałam trochę weny i problemy rodzinne też się pojawiły na horyzoncie. komentujcie!!!!

1 komentarz:

  1. O proszę :D Rozdział z dedyktem dla mnie, nie wiem za co ale dziękuję :D No więc co do rozdziału dziewczyna ma ciężko, jej matka umiera i to jest straszne. Zaraz przeczytam kolejny rozdział żeby dowiedzieć się jak to wszystko się potoczyło. Mam nadzieję że wszystko dobrze się skończy :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń