Po prawie całej nie przespanej dobie znów byłam w swoim domu,
wśród ludzi którzy mnie kochają. Alice jak spalam w Forks chyba
powiedziała naszym rodzicom co się stało, bo dziwnie reagowali gdy po
raz pierwszy na lotnisku ich ujrzałam. Dlaczego oni mi to robią, powinni
wiedzieć że nie chce ich zostawić. Kocham ich. według mnie Swanowie
wogóle nie istnieją. Chciałam zacząć życie od początku, żyć tak jakbym
nie pojechała do taj malej mieściny. Po tych rozmyślaniach szybko
usnęłam. Śniło mi się że przeprowadziłam się do domu Charliego i Sue.
Kobieta traktowała mnie jak śmiecia, a po 5 miesiącach uciekłam z tego
domu. Nie miałam gdzie się podziać, a Cullenowie już napewno nie
mieszkali w Denali. Wtem pojawił się jakiś chłopak, którego nie znałam
imienia. Pomógł mi. Kolejna scena: ja w ciąży a ten chłopak koło mnie,
podtrzymujący mnie na duchu nadal bez mojej przyszywanej rodziny.
Obudziłam się nagle zlana potem, koszmar! Popatrzyłam na budzik na mojej
szafce nocnej. Była 5:30. Podjęłam decyzję że już i tak nie usnę, więc
wstałam z łóżka z zamiarem pójścia do łazienki aby się odświeżyć. Po
około 30 minutach byłam gotowa i zeszłam na dół. Tam zobaczyłam tylko
Emmetta i Jaspera oglądających coś głupiego w tv.
-Hej- powiedziałam wchodząc do kuchni
-Siema mała, myślałem że nie wstaniesz tak szybko. Ranny ptaszek- odrzekł mi misiek rechocząc się
-Jakoś nie mogłam zasnąć jak już się obudziłam- oznajmiłam mu rzucając w niego poduszką fotela
-Chcesz bitwę na poduszki, proszę bardzo- rzekł po czym nią we mnie odrzucił
-Przestań, bo nie mam nastroju- zakomunikowałam mu odkładając ją na swoje miejsce
-Okej, okej. Już nie będę.
-Gdzie wszyscy?- spytałam się po kilkunastu minutach gdy już zjadłam bardzo wczesne śniadanie
-Bree i Riley śpią (są jeszcze ludźmi, dar Belli działa na wampirzyce, ale ich dzieci n9ie będą wampirami, ciąża trwa 9 miesięcy ), Esme i Carlisle na polowaniu,a nasza dziewczyny pobiegły do Tanyi- odrzekł mi Jasper. Po tym usiadłam na fotelu w salonie i oparłam głowę o oparcie. Byłam pewna że nie zasnę, ale stało się inaczej. Obudziłam się jak Emmett niósł mnie na rękach do mojego pokoju. Jeszcze zdążyłam się go spyta która godzina jak wychodził. Odpowiedział mi że 7:00. Obudziłam się ok. 3 godziny później, koło mojego łóżka na podłodze siedziała Alice.
-Hej, jak się spało?- zaczęła
-Cześć, dobrze. Dziękuję. Czemu tu jesteś?
-Musimy porozmawiać... o twoich biologicznych rodzicach- odrzekła
-Nie będę o nich z nikim rozmawia- powiedziałam wzburzona
-Widziałam w wizji że się wyprowadziłaś od nas i zamieszkałaś u Charliego i Sue
-Przecież wiesz że bym was nie zostawiła. To wy jesteście moją rodziną. Prawdziwi rodzice nie zostawiają swojego dziecka na lotnisku. A oni tak właśnie zrobili. Nienawidzę ich
-Zrozum ich, to był wypadek.
-Wypadek który mnie prawie kosztował życie. Mam szczęście że ktoś wogóle mnie znalazł.
-Jest jeszcze jedna rzecz o której ci muszę powiedzieć- popatrzyła na mnie z mina niewiniątka
-Tak?
-To ja z Jazzem cię wtedy znaleźliśmy, i nie pozwoliliśmy cię odnieś do szpitala, ani nigdzie indziej.
-Kochana jesteś. Naprawdę? Jesteś moją ukochaną siostrzyczką.
-Wiem, jedziemy na zakupy?
-A muszę?
-Tak
-No to już wtedy pojadę, ale tylko dla ciebie- oznajmiłam, musiałam sobie wszystko przemyśleć. Wizja Alice i mój sen były prawie takie same. Co to mogło oznaczać? Nie mogłam jej tego powiedzie, nie wiem jak zareaguje. Narazie to zostawię dla siebie. muszę się przygotować na całodniową wyprawę do miasta na zakupy.
-Hej- powiedziałam wchodząc do kuchni
-Siema mała, myślałem że nie wstaniesz tak szybko. Ranny ptaszek- odrzekł mi misiek rechocząc się
-Jakoś nie mogłam zasnąć jak już się obudziłam- oznajmiłam mu rzucając w niego poduszką fotela
-Chcesz bitwę na poduszki, proszę bardzo- rzekł po czym nią we mnie odrzucił
-Przestań, bo nie mam nastroju- zakomunikowałam mu odkładając ją na swoje miejsce
-Okej, okej. Już nie będę.
-Gdzie wszyscy?- spytałam się po kilkunastu minutach gdy już zjadłam bardzo wczesne śniadanie
-Bree i Riley śpią (są jeszcze ludźmi, dar Belli działa na wampirzyce, ale ich dzieci n9ie będą wampirami, ciąża trwa 9 miesięcy ), Esme i Carlisle na polowaniu,a nasza dziewczyny pobiegły do Tanyi- odrzekł mi Jasper. Po tym usiadłam na fotelu w salonie i oparłam głowę o oparcie. Byłam pewna że nie zasnę, ale stało się inaczej. Obudziłam się jak Emmett niósł mnie na rękach do mojego pokoju. Jeszcze zdążyłam się go spyta która godzina jak wychodził. Odpowiedział mi że 7:00. Obudziłam się ok. 3 godziny później, koło mojego łóżka na podłodze siedziała Alice.
-Hej, jak się spało?- zaczęła
-Cześć, dobrze. Dziękuję. Czemu tu jesteś?
-Musimy porozmawiać... o twoich biologicznych rodzicach- odrzekła
-Nie będę o nich z nikim rozmawia- powiedziałam wzburzona
-Widziałam w wizji że się wyprowadziłaś od nas i zamieszkałaś u Charliego i Sue
-Przecież wiesz że bym was nie zostawiła. To wy jesteście moją rodziną. Prawdziwi rodzice nie zostawiają swojego dziecka na lotnisku. A oni tak właśnie zrobili. Nienawidzę ich
-Zrozum ich, to był wypadek.
-Wypadek który mnie prawie kosztował życie. Mam szczęście że ktoś wogóle mnie znalazł.
-Jest jeszcze jedna rzecz o której ci muszę powiedzieć- popatrzyła na mnie z mina niewiniątka
-Tak?
-To ja z Jazzem cię wtedy znaleźliśmy, i nie pozwoliliśmy cię odnieś do szpitala, ani nigdzie indziej.
-Kochana jesteś. Naprawdę? Jesteś moją ukochaną siostrzyczką.
-Wiem, jedziemy na zakupy?
-A muszę?
-Tak
-No to już wtedy pojadę, ale tylko dla ciebie- oznajmiłam, musiałam sobie wszystko przemyśleć. Wizja Alice i mój sen były prawie takie same. Co to mogło oznaczać? Nie mogłam jej tego powiedzie, nie wiem jak zareaguje. Narazie to zostawię dla siebie. muszę się przygotować na całodniową wyprawę do miasta na zakupy.