2 tygodnie później
z perspektywy Carlisle'a
Jest ok.
15:10. Akurat jadę z moją córką Amy po pracy do domu. Dopiero dzisiaj
jej lekarz prowadzący wypisał ją ze szpitala. Po raz kolejny. Znam ją
dobrze i wiem że ona nie znosi szpitali po tym co przeszła. Lekarze za
późno wykryli u niej chorobę, a ja nie mogłem nic zrobić. Miała wtedy
dopiero 8 lat, była za mała aby przejść przemianę. To był trudny okres
dla mnie i Esme gdy ona po złej diagnozie zapadła w śpiączkę na 6
miesięcy. Ale teraz Amy jest szczęśliwa wiedząc że w końcu zobaczy swoje
rodzeństwo.
Jakieś 15 minut później
Akurat
wysiadaliśmy z moją córką z samochodu. Podeszłem do niej i pomogłem jej
wstać. Miała problemy z prawą nogą, gdyż była gimnastyczką, upadła
podczas wysokości i połamała wtedy ją w kilku miejscach.
Przybiegła Alice, jak ją znam już pewnie chce się wybrać na zakupy albo ma inny "fajny" pomysł.
-Cześć Amy. W końcu jesteście-przywitała się z nią i ją przytuliła.
-Hej. Też miło cię widzieć-spojrzała na nią podejrzanie. Wyczuwała jakiś podstęp tak samo jak ja.
-Mam dla ciebie niespodziankę-powiedział chochlik i zawołał Rosalie
-To ja już lepiej pójdę przywitać się z Esme- powiedziałem patrząc na Amy współczująco i wyszedłem z garażu
z perspektywy Amy
Weszłam
do domu z Alice i Rosalie. Pytałam je co dla mnie mają, ale nie chciały
mi powiedzieć. Mówiły że tym razem to nie są zakupy. Nie wiedziałam o
co im może chodzić.
-Idż
się przebierz a my tu poczekamy, na dole- powiedziały u podnóża schodów
po tym jak wszyscy się ze mną przywitali w salonie. Bree i Riley byli
trochę przygnębieni bo nie było już z nami Nessie i Belli. Poszłam
szybko na górę i się przebrałam, nałożyłam lekki makijaż, przełożyłam
telefon i portfel do torebki i byłam gotowa po około 20 minutach.
Zajrzałam w lustro, wyglądałam calkiem normalnie w dżinsach i bluzce z
długim rękawem. Mój ulubiony płaszcz przełożyłam na ręce i wyszłam ze
swojego pokoju.
-Jestem gotowa- powiedziałam do Rose schodząc po schodach. Alice już nie było z nią
-Czeka w samochodzie-powiedział Jasper wchodząc do domu.
-Ok, to my już pójdziemy, do zobaczenia wszystkim- powiedziała Rose i wyszłyśmy do auta
-Nadal jesteś ciekawa gdzie jedziemy?-powiedziała Alice po 30 minutach paplaniny z Rose
-A jak myślisz?- spytałam retorycznie z uśmiechem na twarzy
-Dobra powiemy ci, ale się nie denerwuj, ok?
-To powiecie mi w końcu gdzie mnie wieziecie?- spytałam zniecierpliwiona
-Znalazłyśmy twoich rodziców- twarz mi zastygła w
bezruchu, miałam chaos w głowie. Po tych kilku latach poszukiwania w
końcu będę mogła ich zobaczyć. - Mieszkają w Forks, takiej małej
miejscowości w stanie Waszyngton.
-Dziękuję wam!- przytuliłam obie, byłam pełna obaw co do tego spotkania.- Jak wy tego dokonałyście? To było prawie niemożliwe.
-Edward akurat znalazł się przypadkiem tam i natknął się na twoje dawne nazwisko więc do nas zadzwonił.
-Czemu mi nic wcześniej nie powiedziałyście?
-Chciałyśmy ci zrobi niespodziankę- usprawiedliwiła się Rose
-Chcesz coś więcej wiedzieć o nich?
-No jasne że tak- powiedziałam z radością
-Twój tata to Charlie Swan, a mama to Renee Dwyer.
Są rozwiedzeni. ona związała się z Philem Dwyer'em, nie mają dzieci. On
ma dzieci z Sue Clearwater: Leah i Setha.
-Jeszcze raz wam bardzo dziękuje!- powiedziałam do
nich i po jakimś czasie zasnęłam na ramieniu Rosalie która siedziała
obok mnie. Po jakimś czasie ktoś mną potrząsnął. To była Alice, która
mnie budziła właśnie bo dojechałyśmy już na lotnisko. Po kilkunastu
minutach siedziałyśmy w samolocie, moje siostry zaczęły już wymyślać
nowe plany co chciałyby kupić w jakimś ciekawym centrum handlowym. mnie
to zbytnio nie interesowało, więc znowu zasnęłam. Przez moją chorobę
bardzo dużo sypiałam, miałam zwiększony apetyt. Z Anchorange do Seattle
była długa droga, potem już tylko samochodem do Forks i już niedługo
czekało mnie spotkanie z moją biologiczną rodziną.
-A Carlisle i Esme o wszystkim wiedzą?- spytalam się dziewczyn jeszcze zanim zasnęłam.
-Oczywiście że tak- odp. mi Alice
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz