10 godzin później
Za nami była cala droga od naszego domu do tej małej mieściny.
Jechałam samochodem z moimi siostrami- Rose i Al. Byłam coraz bardziej
zdenerwowana. Padał deszcz. Dziewczyny mi mówiły że jest to najbardziej
deszczowa cześć stanu USA.
-Jesteśmy na miejscu- powiedziała Rosalie stając na podjeździe
jakiegoś białego domu. Z zewnątrz wyglądał nawet całkiem ładnie. - Ja
pójdę na małe polowanie, a ty pójdziesz z Al do domu
-Ok- przytaknęłam, strach ściskał mi gardło
-Jesteś gotowa?- zapytała Alice, gdy nasza siostra już znikła nam z oczu
-Nie za bardzo ale możemy iść- uśmiechnęłam się blado
-No to chodźmy- powiedziała i obie zaczęłyśmy iść w stronę domu-Będzie dobrze
Zanim podeszłyśmy do drzwi oboje otworzyli nam je.
-Witamy, ty pewnie jesteś Amy?- powiedziała kobieta
-Tak, a to jest moja siostra Alice- powiedziałam i wskazałam na nią
-Dzień dobry państwu- przywitała się chochlica z grzecznością na
którą oni według mnie nie zasługiwali. Ciekawe jak to się stało że już z
nimi nie mieszkam. Zostawili mnie w szpitalu czy wyrzucili mnie do
śmietnika? Tyle pytań cisnęło mi się do głowy. tymczasem weszliśmy do
salonu i siadałyśmy na kanapie gdy Renee znowu zabrała głos:
-Chcecie może coś do picia, kawę, herbatę?
-Nie, podziękujemy- odrzekłam jej- Jak to się stało?- kontynuowałam z nutą agresji w głosie
-Przypadkiem, na lotnisku, przez jakąś głupią sprzeczkę. Po urodzeniu
ciebie kłótnie w naszym domu wybuchały praktycznie co chwilę o bzdety.
Nie układało nam się w tym czasie. Po twoim zagubieniu rozwiedliśmy się,
wiedzieliśmy już że to nie było to.- zakomunikował mi Charlie.-
Przepraszamy za to ile wycierpiałaś przez nas
-jak dobrze że moja rodzina nie jest taka jak wy. Moi rodzice są
odpowiedzialni nie tak jak wy, nie chcę was znać!- odrzekłam im i
wybiegłam. Moja siostra szybko mnie złapała, bo i tak już nic nie
widziałam rzez łzy. nie wiedziałam po co żyję. Po co mi moi biologiczni
rodzice jeżeli oni nigdy mnie nie kochali? Zapamiętałam tylko ze gdy
wysiadłyśmy z samochodu opierając się na Alice weszłam po kilku minutach
do jakiegoś ciemnego pokoju a moja siostra położyła mnie na łóżku i
przykryła kocem żebym nie zmarzła. Gdy się obudziłam za oknem było
ciemno a podświetlany budzik na nocnej szafce wskazywał na 2:30. Wyszłam
do drugiego pokoju. Al oglądała tv. Rose jeszcze nie było
-Hej, już się wyspałaś?
-Tak, Rosalie jeszcze nie wróciła?
-Nie, powiedziała że jak skończy polować to zorganizuje powrót dla nas
-Dzwoniła?
-Jak spałaś, wczoraj wieczorem.- chyba się bała do mnie mówić
-Kiedy wyjazd?- to było nieuniknione
-Dzisiaj jeszcze, może jutro
-Przepraszam za to jak się zachowałam, nie wiem co we mnie wstąpiło
-To nie twoja wina- powiedziała przytulając mnie- A teraz idź do łazienki się odświeżyć i razem poczekamy na naszą siostrę, ok?
-Ok- zgodziłam się i poszłam powolnym krokiem się trochę ogarnąć
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz