***Damon***
Dosyć długo udawałem że śpię. Od czasu do czasu otwierałem oczy żeby ujrzeć czy dziewczyna śpi. Przez cały czas leżała zwinięta w kłębek. Oddychała szybko i płytko, ale spała. Bardzo wczesnym rankiem obudziła się z krzykiem. Gdy do niej podszedłem zgięła się w pół. Nie wiedziałem co robić. Gdybym zadzwonił po Elenę najpewniej wkurzyłaby się. Nie lubiła Annabeth. A to była jej córka. I moja zresztą też. Oddaliśmy ją pewnej ludzkiej rodzinie i pragnęliśmy zapomnieć o niej. Ta ciąża była przypadkiem. Ukrywaliśmy ją przed naszymi rodzicami, przecież mieliśmy po 16 lat! Moje myśli na początku często powracały do dziecka. Jak się czuje? Czy jest jej tam dobrze? Teraz nagle ją znaleźliśmy. Uwziąłem się że będziemy rodziną. Ona w końcu się dowie że jesteśmy wampirami. Katherine.... Nie daruję jej tego. Chciałem mieć normalne życie. Nie pozwolę by Ann spotkał taki sam los jak nas.
Ann cierpiała. I to bardzo. Nie dość że sprawiliśmy jej psychiczny ból zabijając jej chłopaka, teraz także i fizyczny. Wstawało słońce gdy dzwoniłem do żony. Annabeth sama o to prosiła. Domyślałem się co się dzieje. Ale kobiety wiedzą lepiej więc chciałem się poradzić. Przyjechała po 15 minutach. Moje przypuszczenia się potwierdziły. Nasza córka była w ciąży i nadeszło rozwiązanie. Ona rodziła. Nie mogliśmy jej tu zostawić, ale każdy dotyk, każde poruszenie sprawiało jej ból. Elena zadzwoniła po swoją przyjaciółkę-Meredith i jej siostrę. Obie były pielęgniarkami. Okazało się że to bliźnięta w 7. miesiącu. Ann została uśpiona. Dzieci przyszły bardzo szybko. Dziewczyny wzięły dziewczynkę i chłopca do naszego domu-cały sprzęt już tam był. Ja okryłem Amy kocem i także ją tam przewiozłem.
---3 dni potem---
Dzieci były wcześniakami. Bardzo chude i nieumiejące oddychać samodzielnie. Leżały w inkubatorach, a ich matka nie chciała lub nie mogła się obudzić. Te 3 dni były męczarnią. Cała trójka walczyła o życie. U każdego ktoś cały czas był. U Annabeth najczęściej ja. Próbowałem przekonać Elenę że to nasza córka. Ona myśli że to dziecko. Tych 16 lat temu prawie się załamała. Miała ogromne wyrzuty sumienia. O mało co nie wygadała się przed rodzicami. Wtedy uciekliśmy razem. Zabrałem samochód ojca, oboje spakowaliśmy potrzebne rzeczy i wyjechaliśmy do Forks. A Annie właśnie tam była! Tylko że rodzina u której ją zostawiliśmy się rozpadła. Gdy na nią natrafiliśmy uciekała ze szpitala z jakimś chłopakiem. Dziewczyna była podobna do nas, więc na początku sam ją śledziłem. Potem z wielką irytacją dołączyła do mnie Elena. Zabiła go. Jak my jej mogliśmy to zrobić....
---6 miesięcy później---
**Annabeth**
Jak często przychpdziłam na cmentarz sama nie wiem... Czułam że w sercu mam wielką pustkę. Powróciłam do Forks razem z Eleną i Damon'em. Tu musiałam żyć. Na nagrobku pisało: "Liam Bewley 1990-2006 Miłość była Twoją cechą", i poniżej "Chris Bewley 2006". Mój malutki synek. Taki słaby... Zmarł zanaim zdążyłam się obudzić. Nawet go nie zobaczyłam. Obydwóch kochałam.. Czy wszyscy których kocham zawsze mają umierać?, zadawałam sobie ciągle to pytanie...
Obudziłam się po miesiącu.. Staram się o tym zapomnieć ale nadal pamiętam ból w płucach, nie mogłam oddychać. Widziałam twarze kilku osób, ale nawet wzrok zaczął mi się mącić. Chciałam krzyczeć, ale nie miałam siły. Potem przeleżałam jeszcze 2 tygodnie. W końcu pozwolili mi wstać i wyjaśnili wszystko. Kim dla mnie są, dlaczego, jak i po co. Cała trójka czyli Meredith, Elena i Damon mi współczuli. Ale mojego bólu nic nie zmieni. Jak się dowiedziałam ostatnio Sue Clearwater jest w więzieniu za próbę zamordowania mnie. Phil Dwyer nie żyje, upił się. Charlie zaadoptował Leę i Seth'a Clearwater'ów. Nawet ich odwiedziłam. Wydawli się szczęśliwi. Poszłam także do Miriam Bewley-mamy Liam'a. Przyjęła wszystko ze spokojem, co bardzo mnie zdziwilo. Lily i ja często do niej chodzimy. Tak bardzo się cieszy gdy widuje swoją małą wnusię. Zwykle zostawiam dziecko u babci i odwiedzam cmentarz. Rozmawiam z Liam'em. Opowiadam mu o jego córce. Wyobrażam sobie i śnię że oni oboje żyją. Razem chodzimy na spacery,jesteśmy małą szczęśliwą rodziną.
O Cullenach próbuję zapomnieć ale nie jest to łatwe. Wszak wychowywali mnie przez większość mojego życia. Czasami gdy Lily już śpi żartuję sobie z moimi prawdziwymi rodzicami że przydałoby mi się wymazanie pamięci. Nigdy nie kończy się to dobrze, bo potem wypłakuję się w ich ramionach. Sama nie wiem czy mam się cieszyć czy nie że mnie znależli. Ostatnio sprawiam im same problemy. 2 miesiące temu ktoś wjechał we mnie samochodem na chodniku i od tego czasu jeżdżę na wózku inwalidzkim. Wszyscy pytają mnie o sprawcę wypadku ale ja nie potrafię go rozpoznać. Po prostu nie wiem kto to jest, chociaż jest podobny do kogoś...
Meredith, z jej mężem także mieszkają w Forks więc kobieta pomaga mi w rehabilitacji. A Alaric zawsze potrafi mnie pocieszyć jak nikt. Gdy o sobie mówię zawsze brzmi to tak "Urodzona w nieszęściu" lub Urodzona dla smutku"..
sobota, 27 września 2014
poniedziałek, 8 września 2014
ROZDZIAŁ 10
Przez uporczywy ból głowy nie mogłam zasnąć. W hali świeciła się tylko jedna lampa pod sufitem gdzieś w połowie odległości między nami. Damon (bo tak miał na imię facet) usiadł na krześle i zasnął albo pewnie dobrze udawał.
Nadgarstki miałam przetarte prawie do krwi. Próbowałam wyciągnąć ręce z więzów ale mi się nie udało. Wszystko tak bardzo bolało! Gdybym chciała mogłabym byc wredna suką ale wiedziałam że miałoby to bolesne konsekwencje.
-Ile masz lat?-zapytał znienacka
-16-burknęłam. Nie lubiłam z nim rozmawiać ale musiałam. Kilka dni temu powiedział że mnie udusi jeżeli się nie odezwę.
-A ten chłopak? Kolega?
-Odwal się!
-Okey. I tak Cię stąd nie wypuścimy więc mogę Ci coś powiedzieć. Uświadom sobie że kiedy miałem 12 lat patrzyłem na śmierć brata. Od urodzenia byliśmy sierotami. Wychowywał nas ojciec matki. Przeżywaliśmy u niego piekło. I to on zabił Stefana. A ja... Nigdy nie okazałem że go chociaż lubię. Byłem taki sam jak dziadek. Kochałem go, rozumiesz? Kochałem!-na moich oczach mężczyzna się rozpłakał. Nawet trochę było mi go żal.
-Moi rodzice byli rozwiedzeni-zaczęłam-Gdy tylko się urodziłam rozwiedli się. Kilka lat temu mama z nowym mężęm znów pojawiła się w Forks. Miała nawrót białaczki. I Phil, i Charlie to degeneraci. Ona umarła a mnie wtedy przy niej nie było! Moja 'nowa' matka próbowała mnie zabić a Liam był dla mnie jedynym wsparciem. Kochałam go, a teraz nie mam już nic. Przez Was. Możecie mnie pobić, a nawet zabić. Już mnie to nie obchodzi. Moje życie straciło sens. Akurat w tym samym dniu pokłóciliśmy się. A ja noszę jego dziecko i już nawet ono mnie nie obchodzi. Bo przeze mnie jego ojciec nie żyje...-miałam łzy w oczach ale nie pozwoliłam i wypłynąć. Mężczyzna podszedł z nożem. Najpierw przeciął mi więzy na nogach, potem te na rękach. Gdy rozcierałam nadgarstki rzucił mi grubą bluzę z polaru. Bez słowa. Było tutaj dosyć zimno, prawie drżałam. Ubrałam ją, i zwinęłam się w kłębek jak mały kot z nadzieją że zasnę. Damon podszedł i usiadł obok mnie.
-Nie chcę żebyś Cię spotkał taki sam los jak mnie-powiedział cicho.
-Dziękuję-po tym, sama nie wiem kiedy zasnęłam. Tak to już zwykle bywa że człowiek zasypia w najbardziej nieoczekiwanym momencie. Śnił mi się Liam z okresu kiedy oboje byliśmy jeszcze w Forks. Moja mam żyła. Szliśmy do niej, pobyć z nią trochę. Chłopak obrócił mnie ku sobie i pocałował. Widziałam w jego wzroku miłość. Przez tą krótką chwilę zapomniałam o wszystkich ostatnich wydarzeniach.
Obudziłam się z krzykiem, zapłakana... Krzyczałam cały czas: "Nie!" dopóki gardło mnie nie zaczęło boleć. Dam próbował mnie uspokajać ale z marnymi skutkami. Po chwili znów zapadłam w drzemkę. Ocknęłam się gdy coś w brzuchu zaczęło mnie okropnie rwać, szarpać. Zwinęłam się tylko jeszcze bardziej. Chłopak podszedł do mnie. Zauważył że coś jest nie tak, ale nie wiedział co zrobić. Przeczekać? Dzwonić do Eleny? A to był dopiero początek problemów....
Nadgarstki miałam przetarte prawie do krwi. Próbowałam wyciągnąć ręce z więzów ale mi się nie udało. Wszystko tak bardzo bolało! Gdybym chciała mogłabym byc wredna suką ale wiedziałam że miałoby to bolesne konsekwencje.
-Ile masz lat?-zapytał znienacka
-16-burknęłam. Nie lubiłam z nim rozmawiać ale musiałam. Kilka dni temu powiedział że mnie udusi jeżeli się nie odezwę.
-A ten chłopak? Kolega?
-Odwal się!
-Okey. I tak Cię stąd nie wypuścimy więc mogę Ci coś powiedzieć. Uświadom sobie że kiedy miałem 12 lat patrzyłem na śmierć brata. Od urodzenia byliśmy sierotami. Wychowywał nas ojciec matki. Przeżywaliśmy u niego piekło. I to on zabił Stefana. A ja... Nigdy nie okazałem że go chociaż lubię. Byłem taki sam jak dziadek. Kochałem go, rozumiesz? Kochałem!-na moich oczach mężczyzna się rozpłakał. Nawet trochę było mi go żal.
-Moi rodzice byli rozwiedzeni-zaczęłam-Gdy tylko się urodziłam rozwiedli się. Kilka lat temu mama z nowym mężęm znów pojawiła się w Forks. Miała nawrót białaczki. I Phil, i Charlie to degeneraci. Ona umarła a mnie wtedy przy niej nie było! Moja 'nowa' matka próbowała mnie zabić a Liam był dla mnie jedynym wsparciem. Kochałam go, a teraz nie mam już nic. Przez Was. Możecie mnie pobić, a nawet zabić. Już mnie to nie obchodzi. Moje życie straciło sens. Akurat w tym samym dniu pokłóciliśmy się. A ja noszę jego dziecko i już nawet ono mnie nie obchodzi. Bo przeze mnie jego ojciec nie żyje...-miałam łzy w oczach ale nie pozwoliłam i wypłynąć. Mężczyzna podszedł z nożem. Najpierw przeciął mi więzy na nogach, potem te na rękach. Gdy rozcierałam nadgarstki rzucił mi grubą bluzę z polaru. Bez słowa. Było tutaj dosyć zimno, prawie drżałam. Ubrałam ją, i zwinęłam się w kłębek jak mały kot z nadzieją że zasnę. Damon podszedł i usiadł obok mnie.
-Nie chcę żebyś Cię spotkał taki sam los jak mnie-powiedział cicho.
-Dziękuję-po tym, sama nie wiem kiedy zasnęłam. Tak to już zwykle bywa że człowiek zasypia w najbardziej nieoczekiwanym momencie. Śnił mi się Liam z okresu kiedy oboje byliśmy jeszcze w Forks. Moja mam żyła. Szliśmy do niej, pobyć z nią trochę. Chłopak obrócił mnie ku sobie i pocałował. Widziałam w jego wzroku miłość. Przez tą krótką chwilę zapomniałam o wszystkich ostatnich wydarzeniach.
Obudziłam się z krzykiem, zapłakana... Krzyczałam cały czas: "Nie!" dopóki gardło mnie nie zaczęło boleć. Dam próbował mnie uspokajać ale z marnymi skutkami. Po chwili znów zapadłam w drzemkę. Ocknęłam się gdy coś w brzuchu zaczęło mnie okropnie rwać, szarpać. Zwinęłam się tylko jeszcze bardziej. Chłopak podszedł do mnie. Zauważył że coś jest nie tak, ale nie wiedział co zrobić. Przeczekać? Dzwonić do Eleny? A to był dopiero początek problemów....
sobota, 6 września 2014
ROZDZIAŁ 9
Hej :) Po baaaardzo długiej nieobecności znów się pojawiłam ;3 Były wakacje, koniec roku szkolnego. Teraz postaram się być tutaj częściej
------------------
Przeczuwałam że niedługo stanie się coś strasznego. Nie odzywałam się do Liam'a, zresztą on do mnie też nie. Ostro się pokłóciliśmy o jego przeszłość. Przez moje głupie humor- czytaj: ciążę. 4 miesiąc a pod moim sercem wciąż kołacze się życie. Nie chciałam go i robiłam wszystko żeby umarło-bezskutecznie. Niektórzy mogą uważać mnie za sadystkę-trudno, nie ich zdanie mnie obchodzi.
Obudziłam się słysząc jakiś hałas niedaleko nas. Spaliśmy w namiocie więc próbowałam obudzić chłopaka ale jego tam nie było. Pomyślałam że to on tak hałasuje więc znów się położyłam. Ale po chwili pojawiły się głosy. Głosy kilku osób.
-Kto tam jeszcze jest?-usłyszałam
-Jakaś dziewczyna-odpowiedział drugi facet
-Ją bierzemy, jego zabijcie-rozkazała jakaś kobieta. Nie wiedziałam co robić. Byłam spanikowana. Uciekać? Nie. Udawać że śpię? Postawiłam na to i zagłębiłam się w śpiworze. Następne wydarzenia potoczyły się bardzo szybko. Ktoś rozpiął namiot i jednoczenśie rzucił się na mnie. Zabolało. Zaczęłam z nim walczyć: gryzłam, kopałam, biłam, drapałam. Byleby się uwolnić. Niestety nie dałam rady bo jego kompan uśpił mnie. Słyszałam jeszcze urywany krzyk Liam'a-to oznaczało że już nie żyje. Jak oni mogli?! Na jakiś swój sposób go kochałam...
Ocknęłam się w ogromnej starej hali pełnej maszyn produkcyjnych. Ręce i nogi miałam związane. Głowa i plecy bolały okropnie-najwyrażniej ktoś mną rzucil gdy mnie niósł. Rozejrzałam się. Zauważyłam około 10 metrów ode mnie kobietę. Brunetka, wysoka, wyglądała na 25 lat. Patrzyła na mnie, a po chwili zaczęła iść w moim kierunku. Ukucnęła tuż przede mną i wyszeptała:
-Twój chłoptaś nie żyje.-Jeśli myślała że się załamię lub rozpłaczę to się grubo myliła. Nie jestem słaba, a jego śmierć nie poszła na darmo. Chociaż łzy cisnęły mi się do oczu zacisnęłam zęby i starałam się nie rozryczeć. Nie przy niej.
-Zamienię twoje życie w piekło. Znam twojego ojca. A raczej: znałam. Nie żyje. Po waszej ucieczce zapił się na śmierć.-kontynuowała
-Kłamiesz! Czego wogóle ode mnie chcesz? Jak nas znalazłaś i skąd mnie znasz?
-Nie było Was trudno znaleźć. Obserwowaliśmy Was przez cały czas. Jestem twoją ciotką-nieznaną siostrą Renee. Jestem Elena ! -w tym samym momencie przez tylne drzwi wszedł niezwykle przystojny chłopak. Był podobny do niej. Szeptali coś do siebie przez chwilę po czym ona wyszła. Brunet oddalił się na drugi koniec magazynu i usiadł patrząc na mnie. Zamknęłam oczy żeby nic nie widzieć. Powtarzałam sobie: "To tylko sen. Za chwilę przyjdzie Charlie i mnie obudzi. To kolejny nieznośny koszmar!" Nagle usłyszałam aksamitny bas tuż koło swojego ucha, ale nie otworzyłam oczu.
-Zostaniesz tu baaardzo długo, wiesz? I nikt nie może Cię uratować
Znajdował się na tyle daleko żebym mogła wyciągnąć nogi. Kopnęłam go z całych sił. Potoczył się do tyłu i złapał za klatkę piersiową. Gdy otrząsnął się z szoku podniósł mnie na nogi i uderzył nie słabiej ode mnie. Upadłam. Bolało. Chciałam wrzeszczeć z bólu. Jęknęłam i zwinęłam się.
-Będzie gorzej jeżeli jeszcze traz wywiniesz taki numer, rozumiesz?-wyszedł na chwilę żeby przynieść sznur i nóż. Nadal leżałam. Nie chciałam na niego patrzeć. Przeciął mi więzy na nadgarstkach, i pociągnął do najbliższego słupa. Zawiązał mi ręce za nim. Wiedziałam ze oboje są sadystami i nie ucieknę już od nich. Ale nie mogłam się poddać. Dla Liam'a i naszego dziecka. O dziwo: pokochałam je po śmierci jego ojca...
------------------
Przeczuwałam że niedługo stanie się coś strasznego. Nie odzywałam się do Liam'a, zresztą on do mnie też nie. Ostro się pokłóciliśmy o jego przeszłość. Przez moje głupie humor- czytaj: ciążę. 4 miesiąc a pod moim sercem wciąż kołacze się życie. Nie chciałam go i robiłam wszystko żeby umarło-bezskutecznie. Niektórzy mogą uważać mnie za sadystkę-trudno, nie ich zdanie mnie obchodzi.
Obudziłam się słysząc jakiś hałas niedaleko nas. Spaliśmy w namiocie więc próbowałam obudzić chłopaka ale jego tam nie było. Pomyślałam że to on tak hałasuje więc znów się położyłam. Ale po chwili pojawiły się głosy. Głosy kilku osób.
-Kto tam jeszcze jest?-usłyszałam
-Jakaś dziewczyna-odpowiedział drugi facet
-Ją bierzemy, jego zabijcie-rozkazała jakaś kobieta. Nie wiedziałam co robić. Byłam spanikowana. Uciekać? Nie. Udawać że śpię? Postawiłam na to i zagłębiłam się w śpiworze. Następne wydarzenia potoczyły się bardzo szybko. Ktoś rozpiął namiot i jednoczenśie rzucił się na mnie. Zabolało. Zaczęłam z nim walczyć: gryzłam, kopałam, biłam, drapałam. Byleby się uwolnić. Niestety nie dałam rady bo jego kompan uśpił mnie. Słyszałam jeszcze urywany krzyk Liam'a-to oznaczało że już nie żyje. Jak oni mogli?! Na jakiś swój sposób go kochałam...
Ocknęłam się w ogromnej starej hali pełnej maszyn produkcyjnych. Ręce i nogi miałam związane. Głowa i plecy bolały okropnie-najwyrażniej ktoś mną rzucil gdy mnie niósł. Rozejrzałam się. Zauważyłam około 10 metrów ode mnie kobietę. Brunetka, wysoka, wyglądała na 25 lat. Patrzyła na mnie, a po chwili zaczęła iść w moim kierunku. Ukucnęła tuż przede mną i wyszeptała:
-Twój chłoptaś nie żyje.-Jeśli myślała że się załamię lub rozpłaczę to się grubo myliła. Nie jestem słaba, a jego śmierć nie poszła na darmo. Chociaż łzy cisnęły mi się do oczu zacisnęłam zęby i starałam się nie rozryczeć. Nie przy niej.
-Zamienię twoje życie w piekło. Znam twojego ojca. A raczej: znałam. Nie żyje. Po waszej ucieczce zapił się na śmierć.-kontynuowała
-Kłamiesz! Czego wogóle ode mnie chcesz? Jak nas znalazłaś i skąd mnie znasz?
-Nie było Was trudno znaleźć. Obserwowaliśmy Was przez cały czas. Jestem twoją ciotką-nieznaną siostrą Renee. Jestem Elena ! -w tym samym momencie przez tylne drzwi wszedł niezwykle przystojny chłopak. Był podobny do niej. Szeptali coś do siebie przez chwilę po czym ona wyszła. Brunet oddalił się na drugi koniec magazynu i usiadł patrząc na mnie. Zamknęłam oczy żeby nic nie widzieć. Powtarzałam sobie: "To tylko sen. Za chwilę przyjdzie Charlie i mnie obudzi. To kolejny nieznośny koszmar!" Nagle usłyszałam aksamitny bas tuż koło swojego ucha, ale nie otworzyłam oczu.
-Zostaniesz tu baaardzo długo, wiesz? I nikt nie może Cię uratować
Znajdował się na tyle daleko żebym mogła wyciągnąć nogi. Kopnęłam go z całych sił. Potoczył się do tyłu i złapał za klatkę piersiową. Gdy otrząsnął się z szoku podniósł mnie na nogi i uderzył nie słabiej ode mnie. Upadłam. Bolało. Chciałam wrzeszczeć z bólu. Jęknęłam i zwinęłam się.
-Będzie gorzej jeżeli jeszcze traz wywiniesz taki numer, rozumiesz?-wyszedł na chwilę żeby przynieść sznur i nóż. Nadal leżałam. Nie chciałam na niego patrzeć. Przeciął mi więzy na nadgarstkach, i pociągnął do najbliższego słupa. Zawiązał mi ręce za nim. Wiedziałam ze oboje są sadystami i nie ucieknę już od nich. Ale nie mogłam się poddać. Dla Liam'a i naszego dziecka. O dziwo: pokochałam je po śmierci jego ojca...
Subskrybuj:
Posty (Atom)