sobota, 6 września 2014

ROZDZIAŁ 9

Hej :) Po baaaardzo długiej nieobecności znów się pojawiłam ;3 Były wakacje, koniec roku szkolnego. Teraz postaram się być tutaj częściej
------------------
Przeczuwałam że niedługo stanie się coś strasznego. Nie odzywałam się do Liam'a, zresztą on do mnie też nie. Ostro się pokłóciliśmy o jego przeszłość. Przez moje głupie humor- czytaj: ciążę. 4 miesiąc a pod moim sercem wciąż kołacze się życie. Nie chciałam go i robiłam wszystko żeby umarło-bezskutecznie. Niektórzy mogą uważać mnie za sadystkę-trudno, nie ich zdanie mnie obchodzi.
Obudziłam się słysząc jakiś hałas niedaleko nas. Spaliśmy w namiocie więc próbowałam obudzić chłopaka ale jego tam nie było. Pomyślałam że to on tak hałasuje więc znów się położyłam. Ale po chwili pojawiły się głosy. Głosy kilku osób.
-Kto tam jeszcze jest?-usłyszałam
-Jakaś dziewczyna-odpowiedział drugi facet
-Ją bierzemy, jego zabijcie-rozkazała jakaś kobieta. Nie wiedziałam co robić. Byłam spanikowana. Uciekać? Nie. Udawać że śpię? Postawiłam na to i zagłębiłam się w śpiworze. Następne wydarzenia potoczyły się bardzo szybko. Ktoś rozpiął namiot i jednoczenśie rzucił się na mnie. Zabolało. Zaczęłam z nim walczyć: gryzłam, kopałam, biłam, drapałam. Byleby się uwolnić. Niestety nie dałam rady bo jego kompan uśpił mnie. Słyszałam jeszcze urywany krzyk Liam'a-to oznaczało że już nie żyje. Jak oni mogli?! Na jakiś swój sposób go kochałam...
Ocknęłam się w ogromnej starej hali pełnej maszyn produkcyjnych. Ręce i nogi miałam związane. Głowa i plecy bolały okropnie-najwyrażniej ktoś mną rzucil gdy mnie niósł. Rozejrzałam się. Zauważyłam około 10 metrów ode  mnie kobietę. Brunetka, wysoka, wyglądała na 25 lat. Patrzyła na mnie, a po chwili zaczęła iść w moim kierunku. Ukucnęła tuż przede mną i wyszeptała:
-Twój chłoptaś nie żyje.-Jeśli myślała że się załamię lub rozpłaczę to się grubo myliła. Nie jestem słaba, a jego śmierć nie poszła na darmo. Chociaż łzy cisnęły mi się do oczu zacisnęłam zęby i starałam się nie rozryczeć. Nie przy niej.
-Zamienię twoje życie w piekło. Znam twojego ojca. A raczej:  znałam. Nie żyje. Po waszej ucieczce zapił się na śmierć.-kontynuowała
-Kłamiesz! Czego wogóle ode mnie chcesz? Jak nas znalazłaś i skąd mnie znasz?
-Nie było Was trudno znaleźć. Obserwowaliśmy Was przez cały czas. Jestem twoją ciotką-nieznaną siostrą Renee. Jestem Elena ! -w tym samym momencie przez tylne drzwi wszedł niezwykle przystojny chłopak. Był podobny do niej. Szeptali coś do siebie przez chwilę po czym ona wyszła. Brunet oddalił się na drugi koniec magazynu i usiadł patrząc na mnie. Zamknęłam oczy żeby nic nie widzieć. Powtarzałam sobie: "To tylko sen. Za chwilę przyjdzie Charlie i mnie obudzi. To kolejny nieznośny koszmar!"  Nagle usłyszałam aksamitny bas tuż koło swojego ucha, ale nie otworzyłam oczu.
-Zostaniesz tu baaardzo długo, wiesz? I nikt nie może Cię uratować
Znajdował się na tyle daleko żebym mogła wyciągnąć nogi. Kopnęłam go z całych sił. Potoczył się do tyłu i złapał za klatkę piersiową. Gdy otrząsnął się z szoku podniósł mnie na nogi i uderzył nie słabiej ode mnie. Upadłam. Bolało. Chciałam wrzeszczeć z bólu. Jęknęłam i zwinęłam się.
-Będzie gorzej jeżeli jeszcze traz wywiniesz taki numer, rozumiesz?-wyszedł na chwilę żeby przynieść sznur i nóż. Nadal leżałam. Nie chciałam na niego patrzeć. Przeciął mi więzy na nadgarstkach, i pociągnął do najbliższego słupa. Zawiązał mi ręce za nim. Wiedziałam ze oboje są sadystami i nie ucieknę już od nich. Ale nie mogłam się poddać. Dla Liam'a i naszego dziecka. O dziwo: pokochałam je po śmierci jego ojca...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz