sobota, 27 września 2014

Kolejny rozdział... xD

***Damon***
Dosyć długo udawałem że śpię. Od czasu do czasu otwierałem oczy żeby ujrzeć czy dziewczyna śpi. Przez cały czas leżała zwinięta w kłębek. Oddychała szybko i płytko, ale spała. Bardzo wczesnym rankiem obudziła się z krzykiem. Gdy do niej podszedłem zgięła się w pół. Nie wiedziałem co robić. Gdybym zadzwonił po Elenę najpewniej wkurzyłaby się. Nie lubiła Annabeth. A to była jej córka. I moja zresztą też. Oddaliśmy ją pewnej ludzkiej rodzinie i pragnęliśmy zapomnieć o niej. Ta ciąża była przypadkiem. Ukrywaliśmy ją przed naszymi rodzicami, przecież mieliśmy po 16 lat! Moje myśli na początku często powracały do dziecka. Jak się czuje? Czy jest jej tam dobrze? Teraz nagle ją znaleźliśmy. Uwziąłem się że będziemy rodziną. Ona w końcu się dowie że jesteśmy wampirami. Katherine.... Nie daruję jej tego. Chciałem mieć normalne życie. Nie pozwolę by Ann spotkał taki sam los jak nas.
Ann cierpiała. I to bardzo. Nie dość że sprawiliśmy jej psychiczny ból zabijając jej chłopaka, teraz także i fizyczny. Wstawało słońce gdy dzwoniłem do żony. Annabeth sama o to prosiła. Domyślałem się co się dzieje. Ale kobiety wiedzą lepiej więc chciałem się poradzić. Przyjechała po 15 minutach. Moje przypuszczenia się potwierdziły. Nasza córka była w ciąży i nadeszło rozwiązanie. Ona rodziła. Nie mogliśmy jej tu zostawić, ale każdy dotyk, każde poruszenie sprawiało jej ból. Elena zadzwoniła po swoją przyjaciółkę-Meredith i jej siostrę. Obie były pielęgniarkami. Okazało się że to bliźnięta w 7. miesiącu. Ann została uśpiona. Dzieci przyszły bardzo szybko. Dziewczyny wzięły dziewczynkę i chłopca do naszego domu-cały sprzęt już tam był. Ja okryłem Amy kocem i także ją tam przewiozłem.
---3 dni potem---
Dzieci były wcześniakami. Bardzo chude i nieumiejące oddychać samodzielnie. Leżały w inkubatorach, a ich matka nie chciała lub nie mogła się obudzić. Te 3 dni były męczarnią. Cała trójka walczyła o życie. U każdego ktoś cały czas był. U Annabeth najczęściej ja. Próbowałem przekonać Elenę że to nasza córka. Ona myśli że to dziecko. Tych 16 lat temu prawie się załamała. Miała ogromne wyrzuty sumienia. O mało co nie wygadała się przed rodzicami. Wtedy uciekliśmy razem. Zabrałem samochód ojca, oboje spakowaliśmy potrzebne rzeczy i wyjechaliśmy do Forks. A Annie właśnie tam była! Tylko że rodzina u której ją zostawiliśmy się rozpadła. Gdy na nią natrafiliśmy uciekała ze szpitala z jakimś chłopakiem. Dziewczyna była podobna do nas, więc na początku sam ją śledziłem. Potem z wielką irytacją dołączyła do mnie Elena. Zabiła go.  Jak my jej mogliśmy to zrobić....

---6 miesięcy później---
**Annabeth**
Jak często przychpdziłam na cmentarz sama nie wiem... Czułam że w sercu mam wielką pustkę. Powróciłam do Forks razem z Eleną i Damon'em. Tu musiałam żyć. Na nagrobku pisało: "Liam Bewley 1990-2006 Miłość była Twoją cechą", i poniżej "Chris Bewley 2006". Mój malutki synek. Taki słaby... Zmarł zanaim zdążyłam się obudzić. Nawet go nie zobaczyłam. Obydwóch kochałam.. Czy wszyscy których kocham zawsze mają umierać?, zadawałam sobie ciągle to pytanie...
Obudziłam się po miesiącu.. Staram się o tym zapomnieć ale nadal pamiętam ból w płucach, nie mogłam oddychać. Widziałam twarze kilku osób, ale nawet wzrok zaczął mi się mącić. Chciałam krzyczeć, ale nie miałam siły. Potem przeleżałam jeszcze 2 tygodnie. W końcu pozwolili mi wstać i wyjaśnili wszystko. Kim dla mnie są, dlaczego, jak i po co. Cała trójka czyli Meredith, Elena i Damon mi współczuli. Ale mojego bólu nic nie zmieni. Jak się dowiedziałam ostatnio Sue Clearwater jest w więzieniu za próbę zamordowania mnie. Phil Dwyer nie żyje, upił się. Charlie zaadoptował Leę i Seth'a Clearwater'ów. Nawet ich odwiedziłam. Wydawli się szczęśliwi. Poszłam także do Miriam Bewley-mamy Liam'a. Przyjęła wszystko ze spokojem, co bardzo mnie zdziwilo. Lily i ja często do niej chodzimy. Tak bardzo się cieszy gdy widuje swoją małą wnusię. Zwykle zostawiam dziecko u babci i odwiedzam cmentarz. Rozmawiam z Liam'em. Opowiadam mu o jego córce. Wyobrażam sobie i śnię że oni oboje żyją. Razem chodzimy na spacery,jesteśmy małą szczęśliwą rodziną.
O Cullenach próbuję zapomnieć ale nie jest to łatwe. Wszak wychowywali mnie przez większość mojego życia. Czasami gdy Lily już śpi żartuję sobie z moimi prawdziwymi rodzicami że przydałoby mi się wymazanie pamięci. Nigdy nie kończy się to dobrze, bo potem wypłakuję się w ich ramionach. Sama nie wiem czy mam się cieszyć czy nie że mnie znależli.  Ostatnio sprawiam im same problemy. 2 miesiące temu ktoś wjechał we mnie samochodem na chodniku i od tego czasu jeżdżę na wózku inwalidzkim. Wszyscy pytają mnie o sprawcę wypadku ale ja nie potrafię go rozpoznać. Po prostu nie wiem kto to jest, chociaż jest podobny do kogoś...
Meredith, z jej mężem także mieszkają w Forks więc kobieta pomaga mi w rehabilitacji. A Alaric zawsze potrafi mnie pocieszyć jak nikt. Gdy o sobie mówię zawsze brzmi to tak "Urodzona w nieszęściu" lub Urodzona dla smutku"..

1 komentarz:

  1. Super nn :)
    Zapraszam do siebie na: http://thetwilightsaga-forever.blogspot.com

    Zrozumiem, jeśli nie spodoba Ci się mój blog.. Od 28.02.2014 r. piszę na nim opowiadania z udziałem Wampirów, Wilkołaków, Ludzi.. W niektórych rozdziałach może występować magia ;)

    OdpowiedzUsuń