poniedziałek, 8 września 2014

ROZDZIAŁ 10

Przez uporczywy ból głowy nie mogłam zasnąć. W hali świeciła się tylko jedna lampa pod sufitem gdzieś w połowie odległości między nami. Damon (bo tak miał na imię facet) usiadł na krześle i zasnął albo pewnie dobrze udawał.
Nadgarstki miałam przetarte prawie do krwi. Próbowałam wyciągnąć ręce z więzów ale mi się nie udało. Wszystko tak bardzo bolało! Gdybym chciała mogłabym byc wredna suką ale wiedziałam że miałoby to bolesne konsekwencje.
-Ile masz lat?-zapytał znienacka
-16-burknęłam. Nie lubiłam z nim rozmawiać ale musiałam. Kilka dni temu powiedział że mnie udusi jeżeli się nie odezwę.
-A ten chłopak? Kolega?
-Odwal się!
-Okey. I tak Cię stąd nie wypuścimy więc mogę Ci coś powiedzieć. Uświadom sobie że kiedy miałem 12 lat patrzyłem na śmierć brata. Od urodzenia byliśmy sierotami. Wychowywał nas ojciec matki. Przeżywaliśmy u niego piekło. I to on zabił Stefana. A ja... Nigdy nie okazałem że go chociaż lubię. Byłem taki sam jak dziadek. Kochałem go, rozumiesz? Kochałem!-na moich oczach mężczyzna się rozpłakał. Nawet trochę było mi go żal.
-Moi rodzice byli rozwiedzeni-zaczęłam-Gdy tylko się urodziłam rozwiedli się. Kilka lat temu mama z nowym mężęm znów pojawiła się w Forks. Miała nawrót białaczki. I Phil, i Charlie to degeneraci. Ona umarła a mnie wtedy przy niej nie było! Moja 'nowa' matka próbowała mnie zabić a Liam był dla mnie jedynym wsparciem. Kochałam go, a teraz nie mam już nic. Przez Was. Możecie mnie pobić, a nawet zabić. Już mnie to nie obchodzi. Moje życie straciło sens. Akurat w tym samym dniu pokłóciliśmy się. A ja noszę jego dziecko i już nawet ono mnie nie obchodzi. Bo przeze mnie jego ojciec nie żyje...-miałam łzy w oczach ale nie pozwoliłam i wypłynąć. Mężczyzna podszedł z nożem. Najpierw przeciął mi więzy na nogach, potem te na rękach. Gdy rozcierałam nadgarstki rzucił mi grubą bluzę z polaru. Bez słowa. Było tutaj dosyć zimno, prawie drżałam. Ubrałam ją, i zwinęłam się w kłębek jak mały kot z nadzieją że zasnę. Damon podszedł i usiadł obok mnie.
-Nie chcę żebyś Cię spotkał taki sam los jak mnie-powiedział cicho.
-Dziękuję-po tym, sama nie wiem kiedy zasnęłam. Tak to już zwykle bywa że człowiek zasypia w najbardziej nieoczekiwanym momencie. Śnił mi się Liam z okresu kiedy oboje byliśmy jeszcze w Forks. Moja mam żyła. Szliśmy do niej, pobyć z nią trochę. Chłopak obrócił mnie ku sobie i pocałował. Widziałam w jego wzroku miłość. Przez tą krótką chwilę zapomniałam o wszystkich ostatnich wydarzeniach.
Obudziłam się z krzykiem, zapłakana... Krzyczałam cały czas: "Nie!" dopóki gardło mnie nie zaczęło boleć. Dam próbował mnie uspokajać ale z marnymi skutkami. Po chwili znów zapadłam w drzemkę. Ocknęłam się gdy coś w brzuchu zaczęło mnie okropnie rwać, szarpać. Zwinęłam się tylko jeszcze bardziej. Chłopak podszedł do mnie. Zauważył że coś jest nie tak, ale nie wiedział co zrobić. Przeczekać? Dzwonić do Eleny? A to był dopiero początek problemów....

1 komentarz:

  1. Super nn :)
    Zapraszam na nn :) http://volturi-bella-renesmee-swan.blogspot.com/2014/09/rozdzia-17-pakt-z-diabem.html

    OdpowiedzUsuń